wtorek, 4 sierpnia 2015

Cel - zabić kreatywność

Niedawno (kilka miesięcy temu to jeszcze niedawno, nie?) usłyszałam w jakimś radiu audycję o tym, jak to uczniowie teraz nie potrafią myśleć samodzielnie. Jak mają jakiś konkretny wzór, to podstawić i obliczyć dają radę. Ale jak muszą go jakoś przekształcić, użyć dodatkowo innego, czy - co gorsza - wybrać tylko potrzebne dane, a pozostałe odrzucić, to mają wielki problem z rozwiązaniem zadania. Z wypowiadaniem się i reagowaniem na różne sytuacje też jest kiepsko. Jak dostaną konkretne wytyczne - co, gdzie, jak, dlaczego, w jakim celu - to okej, ustalą sobie plan działania i go realizują. A jak napotkają problem, którego w planie nie było, to rozkładają bezradnie ręce w oczekiwaniu na zbawienie. Logiczne myślenie zanika. Młodzież nie umie sama myśleć. I wielkie zdziwienie w oczach, no bo jak to? Czy ktoś uczył nas przez całe 12 (13 w przypadku technikum; +14 w przypadku hm... trudniejszej młodzieży) lat pisania według ustalonego, jeszcze chyba za czasów Gierka, wzoru? Czy ktoś prowadził nas przez te wszystkie lata za rękę? Czyżbyśmy nie mieli wolnego wyboru w pisaniu wypracowań? Czy śmielibyśmy uważać, że ktoś próbował zrobić z nas stado baranków myślących według schematu?! No skądże znowu! Szkoła uczy! U-CZ-Y.



Pan jest pasterzem moim,
Niczego mi nie braknie.
Na niwach zielonych pasie mnie,
Nad wody spokojne prowadzi mnie. 

Religijna piosenka, a jak bardzo mi tutaj pasuje. CKE jest moim Bogiem. Podetknie mi pod nos każdy wzór, rozwiązanie każdej sytuacji którą samo zaplanuje i poprowadzi mnie bezpiecznie przez życie. Tfu! Przez okres szkolny. A potem róbta co chceta, niech się dzieje wola nieba.

Zawsze wiedziałam, że szkoła nie uczy, że ma na celu zabić kreatywność i wychować wszystkich na takich samych półgłówków, którzy nie potrafią myśleć po swojemu. Ale przed chwilą dotarło to do mnie tak, jak dociera prąd po wsadzeniu paluchów do gniazdka. Wiecie jak to jest. Niby człowiek wie, że te 220 V to nie zabawa, że trzeba uważać, że jest śmiertelne itd. Ale dopóki nas nie porazi, nie zdajemy sobie z tego sprawy tak w 100%. No i mnie właśnie poraziło.

Podróżuję sobie ostatnio po różnych blogach. Akurat trafiłam na wpis pewnej licealistki. Humanistka. Pisze całkiem znośnie, chociaż to nie mój styl, więc w zasadzie czytam tylko dlatego, że ją znam (jeśli domyślasz się, że mówię o Tobie, to w tym miejscu Cię pozdrawiam).

Czytam.

W tle jakaś odmóżdżająca muzyczka.

Czytam.

Coś mi to przypomina.

Czytam.

I już wiem. Jak mokrą szmatą po mordzie, tak ten wpis uderzył w moją psychikę i postrzeganie świata. Jeszcze rok temu sama tak pisałam. Po szkolnemu.

źródło: grafika Google
Cel - zabić kreatywność. Chyba nikt temu nie zaprzeczy, szczególnie maturzyści, albo ci, którzy mają już jakiś zarys tego, jak wypracowanie na egzaminie dojrzałości napisać NALEŻY. Dokładne kryterium, ustalone zasady, konkretny styl. Jest określony wzór i tego macie się trzymać. Dodacie coś od siebie? Sorry, tego nie ma w kluczu. Zdanie ma być ułożone tak, a nie inaczej. Spróbujecie coś zmienić? Błąd składniowy! Nie wolno zaczynać od "ale". Od "więc" też nie. W ogóle uważajcie od czego zaczynacie i jak kończycie. Broń Boże używać jakichkolwiek powtórzeń - tak, wielcy poeci używali, mogli zacząć każde zdanie tak samo, ale oni to robili, bo byli wielkimi poetami; Ty wielkim poetą nie jesteś (ups, powtórzenie!), Ty tylko chcesz zdać maturę.

Po napisaniu miliona takich wypracowań klucz miałam w małym palcu. Wiedziałam mniej więcej czego ode mnie oczekują, i tak też pisałam. No bo w końcu chciałam osiągnąć dobry wynik, nie? Jak każdy chyba... Więc kreatywne myślenie, wyobraźnię i mój styl pisania odłożyłam w najciemniejszy, najbardziej zakurzony i zapomniany, zamieszkany przez największą ilość pająków kąt i zaczęłam pisać pod publikę tak, jak CKE wymaga. Oj, przepraszam. Nikt nic nie wymaga. Tylko daje wskazówki - chcesz coś w życiu osiągnąć? Pisz tak, jak Ci każemy! Nieważne, że w zasadzie to Ci się już nigdy w życiu nie przyda (o ile nie zamierzasz się wkręcić do komisji sprawdzającej wypociny tych biednych uczniów). KAŻEMY!

A potem zdałam maturę i poszłam na studia. Wygrzebałam swoją wyobraźnię, odkurzyłam kreatywność i założyłam bloga. I co, czy moje wypociny wyglądają jak wypracowanie? Raczej nie. A jak już, to mogłabym mieć problem z uzyskaniem tych świętych 30%.

Niestety dużo blogów, które są prowadzone przez osoby przedmaturalne, wygląda jak takie wypracowanie. I nie piszę tego w ramach tzw. hejtu, bo sama takiego bloga pisałam. Wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Wszystko ustalone od A do Żet. I można oddawać do sprawdzenia. 

Szkoda mi tylko, że szkoła zacieśnia umysły, zamiast poszerzać horyzonty.

12 komentarzy:

  1. boshe ja na maturze - to była porażka. siedziałam nad wypracowaniem i myślałam tylko "co może być w kluczu" i "czy jak tak napiszę, to mi uznają, kij, że nie o to mi dokładnie chodziło", więc szkoła wypuszcza nas, nauczonych podporządkowywania się pod innych, a tu bum - na studiach - chcą twego osobistego zdania. i jak nie zwariować?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem totalnym anty-humanistą i dziękuję Bogu, a może CKE za to, że miałam na maturze Lalkę - jedną z nielicznych lektur, którą przeczytałam, a tym samym i moją ulubioną. Także nie było źle. A co do tej składni, to sama się ostatnio na blogu przyznałam, że moje wszystkie posty piszę w ten sposób - wstęp, rozwinięcie i zakończenie, bo mi to weszło w krew i myślę, że jakoś znacząco nie razi to nikogo w oczy. :P :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie. W zasadzie wstęp, rozwinięcie i zakończenie każda dłuższa wypowiedź mieć powinna. Albo chociaż jakąś tezę, jej rozwinięcie i wniosek. Chodzi mi o np. budowanie zdań, używanie konkretnych słów. Co też nie znaczy, że po szkole nagle każdy musi odnaleźć swój własny, niepowtarzalny (co w kilkudziesięciu milionowym kraju mogłoby być jednak trudnym zadaniem :D) styl. Każdy pisze jak lubi :D

      Usuń
  3. Po tym poście od razu nasunął mi się na myśl egzamin gimnazjalny z języka angielskiego i wypowiedź pisemna. Limit 100 słów, 3 punkty, które trzeba zawrzeć. Nie można odejść od tematu. Trzeba pisać według schematu. Ciężko było mi się do tego przystosować, tym bardziej, że lubię dużo pisać i zamknięcie się w 100 słowach było nie lada wyzwaniem. Nie tyle szkoła, co właśnie te wszystkie testy, egzaminy zabijają w ludziach kreatywność i prowadzą do schematycznego myślenia.

    matrelsy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mądry wpis . Zgadzam się z Tobą w 100% . Niestety tak każą i nic na to nie poradzimy : //

    http://mylittlelifex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. uświadomiłaś mi właśnie kilka rzeczy z tym związanych :D
    blog: optymistka. | konkurs u mnie ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. W polskiej szkole nie liczy się indywidualność a zbiorowość. Jak na stołówce - to samo: jesz albo nie.
    W Skandynawii już od małego zwraca się uwagę na zdolności dziecka i kieruje jego edukację zgodnie z umiejętnościami i zamiłowaniami. U nas nie do pomyślenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja za bardzo kochałam pisać i za to zapłaciłam. Właśnie niedostaniem się na studia tudzież koniecznością drugiego podejścia. Wychowawczyni w liceum uważała, że mam talent, którego nie należy zabijać, co przepłaciłam zerowym przygotowaniem. Korepetytorka, która mnie potem uczyła, stwierdziła, że nic w przyrodzie nie ginie i wrócę do mojego stylu po maturze, ale teraz czas się spiąć. Miała rację, jednak odmóżdżający okres klepania wypracowań najchętniej wymazałabym z pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z szkołą w Polsce jest ogromny problem... Nie tylko jeśli chodzi o ograniczanie horyzontów, wyścig szczurów ale i o zły system chodzi. W ludzi wmusza się nazbyt dużą ilość informacji, by finalnie okazało się... że cała ich edukacja zależy od tygodnia egzaminów. Ludzie z zespołem drażliwego jelita - pożegnajcie się z przyszłością!

    OdpowiedzUsuń