poniedziałek, 22 lutego 2016

Życie na odwyku

Wiem, dużo czasu spędzam (spędzałam...) wgapiona w telefon. Sprawdzanie Facebooka, Snapchata, Instagrama... Tak, to zabiera dużo czasu i uwagi. Dlatego siły wyższe zadecydowały, że czas odpocząć. Mój telefon zginął śmiercią tragiczną, więc zaczęłam przymusowy odwyk. Myślicie pewnie, że mi ciężko? Że siedzę pod ścianą i płaczę? Że może nawet krążą mi po głowie myśli o podcięciu sobie żył? No to zapraszam na relację!
W słowie na niedzielę - TUTAJ - pisałam, że w zasadzie jesteśmy uzależnieni od Internetu. Nie ukrywam, że część opisu dnia, tego internetowego, wzięłam z własnego doświadczenia. Dlatego, gdy zabiłam swój telefon, w pierwszej chwili poczułam pustkę. Bo co tu robić od rana? Musiałam włączać komputer za każdym razem, kiedy chciałam zadać komuś jakieś szybkie pytanie. Nie mogłam wysłać w świat snapa, że już wstałam! Jednak po chwilowym załamaniu, zaczęło mi się to podobać. Życie z czymś, z czego da się tylko dzwonić (może nie do końca, ale ja więcej nie umiem i nawet nie mam ochoty się uczyć) naprawdę mi odpowiada! 

Poszłam na zajęcia i słuchałam wykładu... Prawie. W połowie prawie usnęłam, bo facet gadał mało na temat. Ale słuchałam! 

Zjadłam obiad i pogadałam ze znajomymi. Bez zerkania w telefon co 3 minuty i 27 sekund. 

Wróciłam do domu i przeczytałam materiały na zajęcia. Które będą za tydzień.

Napisałam szkic artykułu, który był na dzisiaj, ale z powodu nieobecności tego nie zrobiłam. A mam to nadrobić na przyszły tydzień. 

I będę miała wszystko z głowy. I nie będę musiała martwić się w noc przed zajęciami, że coś miałam zrobić. I nie będę siedziała pół nocy nad książką, której słowa i tak nie będą już do mnie docierały. I jakoś tak mam dużo czasu. Tzn. ja go miałam zawsze dużo, ale przelatywał mi między palcami. Czy raczej między zakładkami w telefonie. 

Oczywiście z Internetu nie zrezygnowałam zupełnie. Tu jest mój blog, którego nie zamierzam opuszczać. Tu jest Facebook, na którym tętni życie, na którym dowiedziałam się, że nie mam nic więcej dzisiaj do zrobienia. Tu wysłałam kilka ważnych mejli. Jednak nie potrzebuję do tego telefonu. Jednak wytrzymałam pół dnia bez Internetu. Nawet na nudnych i dłużących się w nieskończoność zajęciach!

Dlatego postawiłam sobie challenge. Takie teraz modne są 30-dniowe wyzwania, więc i ja mogę zaszaleć! 30 dni bez korzystania z Internetu w telefonie. Zupełnie z komórki nie zrezygnuję, bo przecież muszę mamie zdać relację z pierwszych, po rocznej przerwie zajęć. Muszę zadzwonić po szofera, który odbierze mnie z uczelni. I muszę wysłać tacie sms-a z listą zakupów. Ale Internetu nie potrzebuję! Zamierzam wylogować się do realnego życia. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Za miesiąc kolejna relacja!

A Wy życzcie mi powodzenia! 

Co ja zrobię bez Snapchata?! 

5 komentarzy:

  1. Dlaczego Iphon nie pływa?
    Pytanie to postawione w tytule,
    Choćby z największym bólem
    Rozwiązać by należało.
    Bo jeśli Iphon czasami pływa,
    Tu proszę, list do Mr Jobs'a
    Niech coś tam odkrywa
    I czasem do wody hopsa. 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. To przestane wysyłać Ci snapy, żebyś potem nie mała za dużo haha..Podziwiam! Powodzenia!
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. "Nie mogę wysłać snapa że już wstałam" :D Wana sprawa!
    Ja bym się nie zdecydowała na takie poświęcenie :D :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń