niedziela, 7 czerwca 2015

Akwizytorzy - tutaj słowo "tupet" to za mało

Na drzwiach mojego pięknego i nowoczesnego wydziału wisi kartka z napisem "ZAKAZ AKWIZYCJI" - i chwała za to! Tzn. za zakaz. Nie za kartkę. Bo wygląda to trochę komicznie, no ale coś z nią musieli zrobić, a przecież nie postawią fajnego pana w czerwonym kubraczku i dużej czarnej czapce, który trzymałby owe ogłoszenie. Zakaz jest? Jest!

Szpital niestety nie dorósł jeszcze do tego poziomu i wszelkie akwizytorki nawiedzają pacjentów mniej więcej dwa, w porywach do trzech razy w tygodniu. Nie żebym miała z tym jakiś większy problem, bo wyganiam je, zanim jeszcze wezmą wdech do tej ich stałej śpiewki. Ale czasami, w chwilach gorszego samopoczucia, mam ochotę wszystkie powystrzelać. 

Wlezie na salę takie babsko rodem z PeeReLu, z lisią czapką na głowie (mam wrażenie, że nawet podczas rzezi taki lis wygląda lepiej, niż twarz pani akwizytorki) i tymi swoimi skarpetkami, rajstopami i inną bielizną, która prawdopodobnie poznała już wszystkie bakterie świata, i jebnie tekst "mam na sprzedaż rajstopki, skarpeteczki, a może piżamkę, pończoszki? ;)))))))))))))))". W DUPKĘ sobie to wsadźcie. Momentalnie budzi się we mnie instynkt mordercy. Mam ochotę wziąć, co mam pod ręką (zazwyczaj jest to akurat jakieś krzesło albo stojak na kroplówki) i rzucać, byle tylko celnie! 
Skąd się takie coś bierze, gdzie to się lęgnie i jak to zatrzymać? 

A na dobry wieczór - kolacyjka. 
Czym jest ta papka - nadal nie wiem, ale byłabym skłonna się założyć, że to zabarwione trociny.
Smacznego ♥

1 komentarz: